Zalety i wady gry „Dragon Age: Straż Zasłony” - pełna recenzja

Fabuła

Akcja rozpoczyna się po wydarzeniach z poprzednich części, jednak tak naprawdę można uznać ten tytuł za całkowity reboot. Wyraźnie dostrzeżemy, że BioWare stara się dotrzeć do zupełnie nowego grona graczy – zarówno fabularnie, jak i gameplayem. Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy potężny elf Solas podejmuje się zniszczenia tytułowej Zasłony chroniącej świat przed atakiem demonów. Nasi dzielni bohaterowie przerywają rytuał, Solas znika, a zza Zasłony wyłaniają się dwa potężne i do tego okrutne bóstwa.

Po tym krótkim wstępie zadałem sobie pytanie, którego nie zadali bohaterowie – skoro Solas stworzył Zasłonę, a teraz zamierzał ją zniszczyć, to widocznie miał ku temu powód? Ale nikt nie spytał Solasa, co mu chodzi i teraz trzeba stawić czoła potężnym bogom. Od połowy zaczyna robić się naprawdę ciekawie. Pierwsza połowa głównego wątku fabularnego to kompletowanie zespołu, który zmierzy się z bogami. Druga połowa to wielka bitwa.

I przyznam szczerze, że właśnie dopiero od połowy zaczyna robić się naprawdę ciekawie. Nie zdziwię się, jeśli wielu graczy odbije się od tej produkcji po zagraniu przez 3 – 5 godzin. Idąc tylko głównym wątkiem ukończenie fabuły zajmie nam około 15 godzin. Jednak, wykonując zadania poboczne (a zwłaszcza misje fabularne naszych towarzyszy), można dobić nawet do ponad 40 godzin rozgrywki.

Ogromnym plusem Dragon Age: Straż Zasłony są właśnie wątki dotyczące naszych kompanów. Jeśli je zignorujecie to zostanie wam pusta skorupa, czyli nudne kompletowanie zespołu i walka z demonami, oraz bogami. Tymczasem zadania poboczne, które przybliżą nas do siedemki towarzyszy, liczą po kilka godzin od sztuki. Są niczym dodatkowe mini-kampanie, które posiadają całkiem interesujące historie.

Ponadto, rozwijając naszą więź z poszczególnymi bohaterami możemy nie tylko zagłębić się w romans, ale także „ulepszyć” naszych towarzyszy. Przyda im się to podczas ostatecznych wydarzeń, kiedy śmierć będzie w stanie dosięgnąć każdego. Dragon Age: Straż Zasłony posiada wiele zakończeń i to, do którego dotarłem osobiście… nie było zbyt pozytywne. Naprawdę dałem się zaskoczyć twórcom.

Kończąc tę część recenzji wspomnę jeszcze o dialogach, które w wielu miejscach są bardzo sztywne. I to wcale nie jest problem tłumaczenia, bo doskonale wiedziałem, co postacie mówią po angielsku. Twórcy Dragon Age: Straż Zasłony stanowczo powinni znaleźć kogoś lepszego do pisania dialogów. Niektórych kwestii nie dało się słuchać/czytać. Drewniane wypowiedzi wybijały z klimatu danej sceny.

Gameplay

Wszyscy widzieliśmy zwiastuny i gameplaye, które wywołały niemałe burze wśród społeczności graczy. Przyznam szczerze, że również nie byłem przekonany, co do mechaniki rozgrywki Straży Zasłony. Zwłaszcza, że niedawno sięgnąłem znowu po Dragon Age: Inkwizycja z 2014 roku, a nowa gra prezentowała się zupełnie inaczej.

Gameplay jak w slasherach. Cykl Dragon Age ewoluował i zmieniał się z każdą odsłoną. Jednak tym razem twórcy zboczyli z rozwiązań RPG na rzecz slashera typu Devil May Cry, lub Darksiders. Właśnie do serii Darksiders najbardziej porównałbym grę Dragon Age: Straż Zasłony. Zwłaszcza, kiedy weźmiemy pod uwagę mapę świata podzieloną na segmenty, między którymi możemy przeskakiwać szybką podróżą.

A do tego combosy, w których ilość obrażeń wydaje się losowa. Na początku rozgrywki tworzymy postać. Wybieramy nie tylko wygląd, ale także pochodzenie i klasę (wojownik, łotrzyk, lub czarodziej). Właśnie od klasy postaci będzie w dużej mierze zależał gameplay. Osobiście zdecydowałem się na łotrzyka z dwoma mieczami, dlatego też walka z potworami to była prawdziwa sieczka. Moi towarzysze dysponowali czarami, więc odpowiednio się uzupełnialiśmy.

Gameplay Dragon Age: Straż Zasłony jest bardzo widowiskowy, ale bliżej mu do slashera, o czym już wspomniałem. Przez całą fabułę możemy na ślepo przeciąć do przodu, oraz siekać wrogów na prawo i lewo. Nie dziwię się, że wieloletni fani serii Dragon Age byli zszokowani takimi rozwiązaniami. Jestem także w pełni świadom, że części graczy spodoba się taka pełna akcji zabawa. To wciągająca rozrywka, przy której nie trzeba myśleć.