O tym, że sygnalista zostanie ujawniony, Giertych informował w środę, za pośrednictwem social mediów. Zapowiedział, że stanie się to na spotkaniu zespołu, którego pracami kieruje.
Stwierdził, że „wiele rzeczy” słyszał już o poprzedniej władzy, ale „ta opowieść zmroziła mu krew w żyłach”. Poseł Giertych przypomniał, że sędzia Arkadiusz Cichocki „już kilka razy występował w mediach, w okresie rządów PiS-u, w sprawie tzw. »afery hejterskiej«”. Teraz, przekazane wówczas informacje – biorąc pod uwagę ucieczkę na Białoruś byłego sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, do czego doszło w maju – nabierają „nowego znaczenia i charakteru”.
– Pan sędzia jest sygnalistą, swoje informacje w stosownym czasie i w stosowny sposób przekazał organom ścigania. Jest wniosek o uchylenie immunitetu w ramach postępowania, które dotyczy tzw. „afery hejterskiej”, aczkolwiek duża część informacji nt. tej sprawy pochodzi właśnie od niego – zaznaczył.
„Działania zmierzały do tego, by scentralizować wiedzę o prokuraturze w rękach białoruskiego szpiega” Giertych podkreślił, że sprawa tyczy się tematu, „który wydaje się jednym z najpoważniejszych, dotyczących bezpieczeństwa i funkcjonowania państwa oraz bezpieczeństwa wszystkich obywateli, którzy kiedykolwiek korzystali z polski sądów”.
– Mówimy tutaj o wątkach, które mają charakter związany z „aferą szpiegowską”, dotyczącą wyjazdu sędziego Tomasza Szmydta z Polski na Białorusi, mówimy o działaniach, które były podejmowane przez najwyższych urzędników państwa polskiego, które zmierzały do tego, aby scentralizować wiedzę na temat obywateli, sędziów, prokuratorów w jednych rękach – w rękach, jak już teraz wiemy, białoruskiego bądź rosyjskiego szpiega – stwierdził przewodniczący.
Cichocki o tym, jak poznał Szmydta Cichocki zaznaczył, że jego znajomości z byłym sędzią, który uciekł na Białoruś, „nie można oddzielać” od pracy dla resortu sprawiedliwości.
– W zasadzie dla byłego wiceministra Łukasza Piebiaka. (…) Odbierałem go jako silnego promotora jego ówczesnej kariery – dodał. Opisał też, na jakich stanowiskach zasiadał i okoliczności, w jakich poznał Szmydta. Jak zaznacza, byłego sędziego przedstawiano mu jako „osobę zaufaną”, kto ma „istotne znaczenie dla działań MS, związanych z kontaktem z prawicowymi mediami”.
– Był prezentowany jako ktoś, kto daje wyjście na te media. W istocie chodziło o to, że jego ówczesna żona, osoba zupełnie prywatna, niebędąca funkcjonalnie powiązana z władzami, dysponowała dobrymi kontaktami z przedstawicielami ówczesnych mediów rządowych, telewizji i prasy – powiedział.
Następnie omówił wątek Krajowej Rady Sądownictwa.
– Najważniejszym punktem KRS, zajmującym się obsługą merytoryczną jej prac, jest biuro KRS. Wiem, że Szmydt miał zostać dyrektorem tego biura, czyli najważniejszą osobą w Krajowej Radzie Sądownictwa, odpowiadająca za jej obsługę – zaznaczył.