Adam Buksa to jak na razie strzelec jedynego gola dla Polski na Euro 2024. Napastnik trafił do siatki 16. minucie meczu z Holandią. Głową wykorzystał dośrodkowanie Piotra Zielińskiego z rzutu rożnego. Niestety jego trafienie nie dało nam zwycięstwa. Holendrzy wygrali 2:1 po bramkach Gakpo i Weghorsta.
Teraz Buksa opowiedział nieco więcej o kulisach zgrupowania na kanale „Foot Truck”. Jak zdradził, wewnątrz grupy panuje świetna atmosfera. Spora w tym zasługa trzech piłkarzy, którzy potrafią rozluźnić resztę grupy. Początkowo nie był jednak do nich przekonany.
– Jak sobie pomyślę o „Puszce” (Tymoteuszu Puchaczu – przyp. red.), „Świdrze” (Karolu Świderskim – przyp. red.), Marcinie (Bułce – przyp. red.)… Oni mnie bawią. Na początku powiem szczerze, że tak myślałem: „Ja nie mogę, co za jakieś dziwaki to są. Ile można?”. Oni są tak nakręceni. „Pucha” z tym głośnikiem chodzi. Mam wrażenie, że śpi z tym głośnikiem – opowiadał.
Szybko jednak zmienił o nich zdanie. Szczególnie wyróżnił Tymoteusza Puchacza.
– Teraz naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby go nie było i faktycznie on przełamał już taką barierę, że każdy go traktuje jako takiego… nie chcę użyć słowa „atmosferowicz”. Takie osoby wprowadzają taki luz i poczucie pewności – chwalił.
Jego zdaniem bezpośredniość Puchacza pozwoliła przełamać w kadrze pierwsze lody.
– Zwłaszcza na początku zgrupowania, gdy jest taka atmosfera: „siema, siema, co tam w klubie?”, on przychodzi z buta z tym głośnikiem i od razu szpileczka do „Lewego”, szpileczka do Wojtka (Szczęsnego – przyp. red.) i wszystko natychmiast się otwiera, jest luźniej. Jego rola jest niebagatelna. Jest świrem, nie mówię, że nie, ale bardzo pozytywnym. Takich ludzi potrzeba – przyznał Buksa.
Sam Buksa uchodzi raczej za spokojnego człowieka. Przyznał jednak, że wiele sytuacji podczas zgrupowania mocno go bawi.
– Ja słucham, nic nie mówię, tylko się śmieję. Jak Pucha ze „Szczeną”, ze „Świdrem”, z „Lewym” wchodzą w polemikę, to ja i Kuba Piotrowski tylko siedzimy i tylko się śmiejemy – dodał.