Jak na początku pierwszego seta Jasmine Paolini przełamała Igę Świątek i wyszła na prowadzenie 2:1, mogliśmy lekko zadrżeć. Obawa czy to czasami nie będzie udany dzień Włoszki, pojawiła się zapewne w sercach wielu. Ale nie u Igi Świątek. Polka bardzo szybko pokazała, że to był tylko mały próg zwalniający przed wjazdem na autostradę.
Dziesięć gemów wygranych z rzędu, a potem dopełnienie formalności, czyli jak się bawić, to na grubo. Nasza reprezentantka po raz kolejny potwierdziła paryską dominację i w nieco ponad godzinę odprawiła Paolini, która zrobiła, co mogła. A że niewiele mogła, to niewiele zrobiła.
Świątek, Evert, Seles, Henin, Court. Idzie się pogubić w tych legendach! OptaAce już niemal tradycyjnie pospieszyło z kolejnymi niesamowitymi statystykami dotyczącymi rączyńianki. Na początek zauważyli, że w erze Open nie było młodszej zawodniczki, która cztery razy wygrywała Roland Garros. Iga, mająca dziś dokładnie 23 lata i 8 dni, o równo dwa lata wyprzedziła Justine Henin.
Polka wyrównała także rekord zwycięstw w jednym turnieju wielkoszlemowym, w ciągu pierwszych sześciu podejść. Dokonywały tego także wyłącznie Monica Seles i Margaret Court na Australian Open oraz Chris Evert także na Garrosie. Polka potrafi zniszczyć jak nikt Mało? To jedziemy dalej!
Są tylko dwie zawodniczki w historii, które w jednym roku potrafiły wygrać turnieje w Madrycie, Rzymie i Roland Garros w jednym roku, od kąd w 2009 wprowadzono u kobiet format WTA 1000. To Serena Williams z 2013 roku oraz Iga Świątek z bieżącego.
Polka od 1/8 finału straciła tylko 11 gemów. To najmniej w erze Open ex aequo z Martiną Navratilovą (US Open 1983) oraz Chris Evert (US Open 1976). Nasza reprezentantka rozegrała w karierze pięć finałów wielkoszlemowych. Cztery w Paryżu i jeden na US Open. Ile wygrała? Wszystkie. Czegoś takiego dokonywała wcześniej wyłącznie Monica Seles.
Polka stała się też dopiero czwartą liderką światowego rankingu, która zwyciężyła turniej wielkoszlemowy, broniąc po drodze piłki meczowej.