W rozmowie z dziennikarzami DPA jeden z unijnych urzędników stwierdził, że w ostatnim czasie można pomylić Niemcy z Węgrami. W ten sposób jednym zdaniem podsumował postawę Berlina w negocjacjach na temat antyrosyjskich sankcji.
Do tej pory to właśnie w Budapeszcie blokowano pomoc dla Ukrainy oraz blokowano sankcje nakładane na Kreml. Tym razem to Niemcy miały okazać się hamulcowym, który opóźnia kroki podejmowane przeciwko Federacji Rosyjskiej.
Niemcy blokują antyrosyjskie sankcje. Politycy w Brukseli chcieliby, aby najnowszy pakiet sankcji uniemożliwił omijanie tych wprowadzonych do tej pory. Zakładano, że porozumienie w tej sprawie uda się wypracować przed szczytem państw G7, rozpoczętym w czwartek 13 czerwca.
Dyplomaci zaznaczają, że najwcześniejszym terminem, w którym może być mowa o jakimkolwiek porozumieniu, jest piątek 14 czerwca. Już w środę wiadomo było, że jedno z większych państw członkowskich Unii Europejskiej wskazywało na problem z realizacją planów w zakresie sankcji.
Jak donoszą media, Berlin ma obawiać się, że niemieckie firmy zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za naruszanie sankcji. Proponują więc uchylenie tego typu kar lub ograniczenie ich do wybranych kategorii towarów.
Nowe sankcje miałyby też ograniczyć handel rosyjskim skroplonym gazem ziemnym, czyli LNG.
Problematyczne określenie „misja NATO”. To kolejny taki przypadek, kiedy Niemcy pod wodzą Olafa Scholza negatywnie zaskakują europejskich sojuszników. Ostatnim razem sprzeciwiali się nazwaniu projektu pomocowego „NATO Mission Ukraine”.
Argumentowali, że nazwa taka może być kojarzona z misją wojskową NATO i nie chcieli, by fakt ten został wykorzystany przez rosyjską propagandę. Nie przekonały ich zapewnienia, że Rosjanie znajdą wiele innych pretekstów do prowadzenia swoich kampanii dezinformacyjnych.
Wspomniana misja polegać ma na przejęciu przez Stany Zjednoczone koordynacji dostaw broni oraz organizacji szkoleń dla sił zbrojnych Ukrainy. Niemcy cały czas zapewniają, że ogólnie popierają ten plan.