Jak w ulu brzęczało w Hamburgu od samego rana. Tłumy ubranych na czarno i czerwono Albańczyków mieszały się z ciżbą Chorwatów w koszulkach białych, czerwonych lub – najczęściej – kraciastych.
Ul brzęczał, ale nikt się w nim nie żądlił – przedstawiciele obu narodów stereotypowo krewkich (i znanych z kibolskich rozróB) przy okazji meczu razem szli ulicami, razem jechali kolejką miejską na stadion, razem stali w kolejce po čevapcici i burek.
Gdy Albańczycy stanęli w kołku i zaczęli objeźci tańczyć, przyłączyło się do nich kilku Chorwatów. Gdy już na stadionie, tuż przed meczem, tłum nie wygwizdał hymnów przeciwnika, wyglądało to na sielankę, przynajmniej jak na bałkańskie standardy.