Kalendarz w telefonie ma błąd? Każdy z nas posiada w swoim telefonie kalendarz – a przynajmniej powinien, wszak mowa o jednej z podstawowych funkcji tego rodzaju urządzeń. To na pozór najzwyklejsza aplikacja na świecie, wskazuje nam bowiem dni, daty, święta i tym podobne. Mało kto jednak wie, że gdy dokopiemy się do odległych lat, to znajdziemy w smartfonowym kalendarzu
Ale jak to, przecież w kalendarzu nie ma zdjęć, opisów ani tym podobnych
Chodzi o pewne wydarzenie sprzed lat, które mocno wpłynęło na naszą organizację życia codziennego, postrzeganie dni i czas jako taki. Ale od początku.
Czas przestał działać – a przynajmniej kalendarz
Organizowanie życia społecznego i religijnego od lat odbywało się na kalendarzu. Bez tego nie bylibyśmy w stanie ustalać terminów, czasu pracy czy tego kiedy wystąpi dane wydarzenie. To było szczególnie istotne w sferze duchowej, gdy kościół tak istotny, określał występowanie konkretnych świąt, obrzędów i nie tylko. Przez wiele wieków obowiązywał kalendarz juliański, który w okolicach 45 roku naszej ery wprowadził Juliusz Cezar. Działał on dość standardowo – przynajmniej z naszej perspektywy. Dzielił rok na 12 miesięcy, a każdy z nich miał od 28 do 31 dni. Występował też rok przestępny, który dodawał 1 dzień. Brzmi sensownie? Niekoniecznie, a przynajmniej nie z perspektywy kościoła. W XVI wieku okazało się bowiem, że korzystanie z kalendarza juliańskiego uniemożliwia precyzyjne ustalenie daty Wielkanocy. Ta powinna mieć miejsce w pierwszą niedzielę po pierwszej pełni po równonocy wiosennej. Niestety, doszło do momentu, w którym różnica między ruchem a świętowanymi wydarzeniami wynosiła
Ludzkość chciała naprawić swój błąd
Taka różnica nie mogła umknąć uwadze zwierzchnikom kościoła, którzy postanowili. Aby to zrobić, konieczne było usprawnienie kalendarza i mocniejsze zespolenie jego działania z faktycznym ruchem słońca. Co było konieczne? Przede wszystkim należało poprawić błąd roku przestępnego. W kalendarzu juliańskim dodatkowy dzień był dodawany co cztery lata. Nowy kalendarz robił to samo z jednym wyjątkiem – dnia nie dodawano, gdy rok był podzielny przez 100 i niepodzielny przez 400. Specyficzny wyjątek, ale w skali setek lat robił ogromną różnicę. Wreszcie należało przeznaczyć niektóre dni na stratę, to znaczy w jednym roku zwyczajnie je… pominąć. Wszystko po to, aby nadrobić różnice wynikające ze zmiany. Papież Grzegorz XIII (od niego pochodzi nazwa używanego obecnie kalendarza gregoriańskiego) wspólnie z innymi duchownymi zdecydowali, że pominie się dni między 4 a 15 października. Nie kolidowało to z innymi świętami, dlatego je usunięto. W ten sposób kładąc się spać 4 października 1582 roku, rano budziliśmy się już 15 października. Jasne, w tamtych czasach mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Ale dzisiaj bez trudu znajdziemy ślad po tym wydarzeniu w swoim telefonie. Wystarczy uruchomić aplikację kalendarza i cofnąć się do 1582 roku. W październiku nie znajdziemy wówczas aż 10 dni. Po prostu ich nie ma i nie wydarzyły się.