Jakub Moder z powodu kontuzji nie przepracował z Brighton & Hove Albion okresu przygotowawczego i między innymi to sprawia, że w tym sezonie Premier League nie dostał od nowego trenera Fabiana Hurzelera ani jednej minuty.
Jedyne występy w koszulce „Mew” reprezentant Polski zalicza w Pucharze Ligi Angielskiej – EFL Cup. W środę przeciwko Liverpoolowi ponownie wyszedł w podstawowym składzie Albion.
Jakub Moder wrócił do składu Brighton. Wszystko było nieźle, aż nadeszła 46. minuta W pierwszej połowie środowego spotkania na The Amex Stadium, Jakub Moder wyglądał naprawdę przyzwoicie, co też zauważali kibice Brighton w mediach społecznościowych.
Jednak już w pierwszej minucie po przerwie Polak nie popisał się przy otwierającej wynik bramce Cody’ego Gakpo. Holender z łatwością poradził sobie z Moderem, ścinając z lewego skrzydła w pole karne i pięknym uderzeniem pokonał bramkarza gospodarzy.
Kilka minut później Moder mógł doprowadzić do wyrównania centrostrzałem z głębi pola, po którym piłkę nad poprzeczką przerzucił bramkarz Liverpoolu Vitezslav Jaros. W 63. minucie, tym razem bez negatywnego udziału polskiego pomocnika, lecz po fatalnej stracie Tariqa Lampteya Gakpo trafił do siatki po raz drugi.
Szukając odwrócenia losów spotkania trener Fabian Hurzeler ściągnał z boiska Jakuba Modera pięć minut później, wprowadzając za niego Jacka Hinshelwooda. Polak ogółem rzecz biorąc, zaliczył średni występ, którym raczej nie poprawił swoich notowań w oczach trenera Hurzelera oraz kibiców „Mew”.
A że Brighton odpadł z Pucharu Ligi, trzeba się liczyć z tym, że to mógł być ostatni występ Jakuba Modera od pierwszej minuty w Anglii w 2024 roku, a być może w ogóle w koszulce Albion, gdyż 25-latek, któremu po sezonie kończy się kontrakt z Brighton, musi szukać rozwiązania, które pozwoli mu regularnie pojawiać się na boisku jednej z czołowych lig europejskich.
Środowy mecz nie zakończył się jednak wynikiem 0:2, lecz 2:3, gdyż bardzo wiele wydarzyło się w ostatnich dziesięciu minutach. Najpierw, w 81. minucie obroniony przez Jarosa strzał z dystansu Matsa Wieffera skutecznie dobił Robin Adingra.
Cztery minuty później trzeciego gola dla Liverpoolu dołożył jednak Luis Diaz, wykorzystując fatalne zachowanie obrońców Brighton w ich polu karnym. W 90. minucie wprawdzie Tariq Lamptey szczęśliwym uderzeniem z dystansu, po rykoszecie, jeszcze wlał nadzieje w serca gospodarzy na dobry wynik, ale na wyrównanie zabrakło im czasu.